środa, 28 maja 2014

Normy

Odwoziłem niedawno niestety,taka była konieczność,kogoś z rodziny do szpitala w małym mieście ok dla mnie to mieścina i już .Nie zrozumiała i nie chodzi tu bynajmniej o to że sam mieszkam w dużym mieście nie za swoim miastem rodzinnym rodzinnym również nie przepadam choć żyję tu na co dzień po prostu nie lubię miasta i tyle w temacie .Tak więc w mieścinie dziwnej,niezrozumiałej dla mnie kompletnie i rządzącej się swoimi prawami tak to właśnie wygląda a może jest zupełnie inaczej i ktoś znający miasto Krasnystaw powie że to co tu piszę jest nie prawdą i na dodatek jestem nie obiektywny,a już nazywanie mieściną jego rodzinnego miasta po prostu i tu posłużę się cytatem z mojego ulubionego serialu z pewnej stacji telewizyjnej …..po prostu zakrawa …..
Ok może i zakrawa ale sytuacje jakie mnie tu zazwyczaj spotykają nie należą do normalnych albo to ja jestem jakiś dziwny a to co się wydarzyło w szpitalu jest powszechnie uważane za normę i nie powinno nikogo dziwić, a skoro tak jest to właśnie ja powinienem zmienić swój punkt widzenia świata albo po prostu do niego nie pasuję. Wrócę do opisu dziwnej sytuacji bo to jest właśnie celem mojego pisania a nie roztrząsanie norm ,normalności i całego zdrowia psychicznego albo jego braku .Szpital odział neurologiczny więc nie łatwy temat choroby i pacjenci tak naprawdę żaden szpital nie jest ani łatwy ani przyjemny wiem to niestety z doświadczenia bo sam byłem nie raz pacjentem takowego a to z powodu wypadku a to z powodu choroby kręgosłupa czy tak zwanego układu ruchu. Przyjęcie pacjenta do szpitala na izbie przyjęć SOR raczej w normie tylko właściwie co to jest ta norma kto lub co ją określa ,definiuje pani w okienku znaczy pielęgniarka po piętnastu minutach grzecznego stania przed okienkiem ze skierowaniem w zębach,nikogo więcej nie było przede nami, podjęła krótką aczkolwiek nie zbyt udaną próbę komunikacji werbalnej pod tytułem …........czy przyjęcie na oddział umówione …............nie proszę pani nie umówione bo pacjent właśnie ledwo co i to dosłownie wyszedł od lekarza rodzinnego który skierował go właśnie tu z jakiegoś konkretnego powodu a nie po to żeby zmierzyć mu temperaturę. Kolejne piętnaści minut i nic się nie dzieje, mnie trafia szlak chory źle się czyje ciężko mu oddychać i ma zawroty głowy,moja żona mnie uspokaja bo zaczynam chodzić i mierzyć się wzrokiem z panią która nie ma dla nas czasu bo zapewne ma coś innego do roboty a na dodatek pracuje tu zupełnie za darmo i do tego pewnie za karę więc ma wszystkich w dupie. Może to jest właśnie norma,na ścianie tabliczka którą mam straszną chęć zerwać i podstawić pod nos pani w okienku,na tabliczce napis …....nasze cele …...
pacjent naszym przyjacielem jego zdrowie najwyższą wartością …......albo dość blisko tego właściwie powinienem zerwać tabliczkę i wypieprzyć do kosza bo ten co ją robił pomylił ściany,ale przynajmniej ją komuś opylił i wykonał plan sprzedaży. Po jakimś czasie światełko w tunelu bo pojawiła się koleżanka żony która tu właśnie pracuje,wklepała skierowanie do komputera zadzwoniła na oddział widniejący na skierowaniu poinformowała że trzeba trochę poczekać na lekarza,ok ale coś się dzieje i dzięki temu jest już spokojniej. Więc badanie wstępny wywiad i jakieś pogaduchy z lekarzem w których nie uczestniczyłem bo i po co to jest szpital i ludzie różnie reagują,a już na pewno należy im się choć minimum prywatności i spokoju podczas badania.
Po kilku dosłowne trzech godzinach od naszego wejścia na SOR informacja że trzeba czekać na transport bo oddział jest w innym budynku 400 metrów dalej i musi być ambulans który jest właśnie zajęty ok przepisy. Ale dopiero na oddziale zaczęła się jazda, czekając przed gabinetem lekarskim albo tak mi się wydawało, znaczy to chyba był gabinet lekarski ale nie do końca,sam już nie wiem bo zczubiałem do reszty po tym co zobaczyłem. W środku pacjent trwa badanie jakaś kobieta w szlafroku i kapciach spacerująca po korytarzu znaczy pacjentka otwiera sobie drzwi bez pukania na maksa staje w nich i coś rozmawia z kimś w środku dla mnie osobiście szok,gdybym to ja był badanym pacjentem już bum ją opieprzył i to z grubej rury. Stała tak kilka minut i dyskutowała nie wiadomo o czym potem zamknęła drzwi choć tyle dobrego i poszła do drugich, stojąc tak na korytarzu miałem czas na obserwacje i już widzę pacjenta który się skrada do wc. Sam tak kiedyś wyglądałem więc łatwo mi było poznać że gość idzie zapalić,szok w biały dzień w szpitalu idzie palić do kibla choć na dworze nie pada śnieg,byłem w kilku szpitalach w swoim życiu znaczy leżałem jako pacjent ale coś takiego widziałem po raz pierwszy co to kuźwa jest. Za chwilę banda 5 kolejnych z luzem paczkowanymi fajkami w garści,nie widziałem łazienki ale domyślam się że ktoś kto nie pali ma spore trudności w oddychaniu po 15 minutowej wizycie takiej ekipy,ja należę do tych co palili jeszcze niedawno ale sam nigdy tak nie robiłem. Właśnie nie palę,nie nie rzuciłem palenia po prostu nie palę i kiedy do tego wrócę nikt nie będzie mi mógł powiedzieć że co to za robota bo dopiero rzuciłem i znów palę, ja nie rzuciłem palenia tylko nie palę i z każdym dniem choć ich nie liczę jak niektórzy,z każdym dniem od pięciu miesięcy żałuję że nie palę.
Ma to oczywiście swoje zalety ale i sporo wad ,trzeba spróbować samemu i wtedy będzie wiadomo o co chodzi w tym całym nie paleniu i paleniu. Po kilkunastu minutach znów pani w szlafroku potem ktoś mi powiedział że to jest była  pielęgniarka ja nie widzę związku a słowo była najlepiej tu pasuje pakuje się do gabinetu i znów przy drzwiach otwartych na maksa stoi tam kilkanaście minut a ja się pytam gdzie i jaki jest ten personel że panuje tu taka wolna amerykanka ,pani won z gabinetu a palacze na dwór tak to widzę ale może tu są właśnie takie normy społeczne a ja się nie znam. Jedyne foto jakie wykonałem 

bo mam kiepski aparat w nowym telefonie za to telefon ma być praktycznie nie zniszczalny i nadawać się śmiało do pracy na wodzie i w piachu a tego mi trzeba właśnie w nowej pracy więc ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz